Dziś zapraszam na ostatnią część wywiadu z moją żoną. Wśród poruszanych tematów będą między innymi inspiracje, zainteresowania i poglądy. A także mnóstwo innych ciekawych szczegółów (po)życia.
Bezimienny oprawca: Dzieła męża jak już mówiłem są często przesiąknięte
brutalnością czy erotyzmem. A jakim człowiekiem prywatnie jest Kazimierz Kyrcz?
Jaki ma charakter? Czy fani jego dzieł byliby zdziwieni jego usposobieniem?
Agnieszka Kyrcz: Gdybyśmy spojrzeli na niego przez pryzmat jego
twórczości, zwłaszcza książek, widzimy faceta jak na jego zdjęciu z ostatniej legitymacji
służbowej: łysy, straszny, spojrzenie spod zmrużonych powiek, bez cienia
uśmiechu, czyli - bez kija nie podchodź! Twardziel, można by rzec… Na co dzień
Kazik to osoba do rany przyłóż. Miły, uczynny, ludzki. Czasami nawet rzekłabym
naiwny. Może dlatego taki wizerunek zewnętrzny reprezentuje, żeby odstraszyć
ewentualne pijawki… Ludzie go lubią, ma dużo znajomych. Lubi spotkania z
ludźmi, im więcej tym lepiej. Myślę, że dobrym słowem na określenie go jest
stwierdzenie, że jest rodzinną istotą. Jeśli jej nie czuje, jest nieszczęśliwy.
Musi czuć wspólnotę, zarówno z tymi, z którymi pisze, jak i z tymi, z którymi
się spotyka. Jest pamiętliwy i często to powtarza. Ludzi spotkanych ocenia
pozytywnie, ale jeśli ktoś go skrzywdzi, to ma przechlapane. Czasami wpływa na
jego nastrój nawet pogoda, a czasami nic na niego nie może wpłynąć. Lubi
spokój, bezruch, ale najlepiej w Człopie, gdzie się urodził.
Mąż jest policjantem. Jak udaje mu się łączyć zawód z pasją? Może
czerpie stamtąd jakieś inspiracje?
Na szczęście dla nas, jest teraz
w takim wydziale, który nie koliduje z życiem ani rodzinnym, ani z jego
twórczością. Logistyka. Ale na początku nie było tak łatwo… Nie miał czasu nie
tylko na pisanie, ale i na życie rodzinne. Co do inspiracji, to na pewno
czerpie je również z pracy. Kiedyś to co robił bardzo go frustrowało, było
strasznie stresujące. Spotykał takich ludzi, którzy robili straszne rzeczy,
zrozumienie ich sposobu myślenia czasami było warunkiem rozwiązania sprawy. To
również wpływa na charakter człowieka, zmienia go. Krzywda ludzka,
niesprawiedliwość, niewyjaśniona brutalność. Prawdziwy horror na co dzień. Nie
wszyscy pozostają po czymś takim normalni.
Czy wyobraża sobie Pani męża zajmującego się tylko pisaniem? Czy może
odskocznia w postaci innego zawodu jest mu potrzebna?
Nie chciałabym, aby zajmował się wyłącznie
pisaniem. Z prozaicznych względów również, bo nasz rynek wydawniczy to kpina.
Nie będę rozwijała tego tematu, szkoda słów. Poza tym bałabym się, że pisząc
non stop straciłby radość z tego co robi. Teraz to jego pasja, cieszy się, gdy
coś opublikuje, cieszy się gdy wyjdzie coś nowego spod jego „pióra”. Świadomość,
że nasza przyszłość - również materialna - uzależniona jest od tego, ile tekstu
napisze w ciągu doby, czy to co napisze dobrze się sprzeda, mogłaby być
frustrująca i niszcząca dla niego. On nie pisze w ten sposób. Pisanie jest
przede wszystkim pasją, a cała późniejsza otoczka, szukanie dobrego wydawcy czy
promocja, to już inna strona medalu, niekoniecznie ta przyjemna. Wydaje mi się,
że kiedyś pisanie było dla niego ucieczką od świata, od ludzi którzy go
krzywdzili. Myśl, że znajdzie się ktoś kto go zrozumie, była pocieszeniem. W
miarę upływu czasu jego pisanie stało się jego życiem, oddychaniem, bez tego
się dusi. Pisze, bo musi. Więc teraz praca jest odskocznią dla pisania.
Fani… Czy były jakieś sytuacje związane z fanami (może fankami)?
Fanek nie dopuszczam nawet na
krok, poszły won! J A co do fanów… Cóż, lubi się nimi otaczać jak każdy
twórca. Jego fanami są ludzie w różnym wieku. Na przykład jego ojciec chrzestny
czyta wszystkie jego książki. Ulubiony kuzyn, Łukasz, ostatnio musiał szukać w sklepach
internetowych, bo w księgarni nie było jego najnowszego zbioru opowiadań… Był
czas, że nie wychodziliśmy nigdzie sami, każda impreza to było jakieś 15 do 20
osób, głównie znajomych. Potem zaczęli dołączać i fani. Widzę, że dla niego to
jest podbudowujące, gdy opowiada mi, że ktoś napisał do niego maila, że mu się
podoba jego twórczość. Wtedy ta osoba jest często zapraszana przez niego na
spotkania autorskie, czy konwenty.
Rozmawiacie w domu o literaturze? Wymieniacie się poglądami? Następuje
wymiana zdań?
Odkąd sięgam pamięcią w naszym
związku dużą rolę odgrywała wymiana spostrzeżeń, zdań, uwag o tym co nas boli,
cieszy czy inspiruje. Staramy się dużo rozmawiać ze sobą, także na temat
literatury. Gdy podoba mi się jakaś książka, polecam mu ją, w obie strony to
działa. Lubimy czytać. Ostatnio mój teść stwierdził, że zawyżam średnią krajową
czytelnictwa w Polsce, gdy zobaczył że idę oddać do biblioteki osiem książek.
Podobno przeciętny Polak czyta rocznie pięć.
Czyta Pani dzieła męża? Jeśli tak, to sprawia Pani to przyjemność, czy
może to forma obowiązku?
Tak, czytam wszystko, co napisał.
Jest to obowiązek, który na ogół sprawia mi przyjemność. Wyjątkowo zdarzały się
opowiadania, które nie przemawiały do mnie w żaden sposób. Nigdy nie bałam mu
się o tym powiedzieć, choć starałam się zrobić to w taki sposób, by go nie
zranić.
Zdarzały się w domu jakieś wymiany zdań na temat jego dzieł? Może jakaś
krytyka? Były jakieś kłótnie w małżeństwie z powodu zawodu męża?
Mój mąż jest dość uparty, bywało,
że do niektórych moich argumentów czy pomysłów przekonywał się dopiero po
burzliwej wymianie zdań, co psuło atmosferę wieczoru.
Kazimierz publikuje również utwory o zabarwieniu humorystycznym -
fraszki, humoreski. Takie przestawienie się między różnymi klimatami łatwo mu
przychodzi? Ma to jakieś przełożenie na jego charakter - dwa różne sposoby
patrzenia na rzeczywistość?
Czasami muszę zgodzić się z moim
mężem, który w chwilach słabości twierdzi, że jest osobnikiem dwubiegunowym.
(śmiech) Nie przeszkadza mi to jednak, przyzwyczaiłam się. Myślę, i mam ku temu
podstawy, że jest to cecha rodzinna Kyrczów, która wraz z upływem czasu
przybiera na sile. Mój teść po przeczytaniu „Leku na lęk” stwierdził, że ta
książka bardzo do niego przemawia, bo jest tak pokręcona jak i on. Bez
komentarza.
Mąż grywał w zespole muzycznym. Muzyka była ważnym elementem jego
życia? Jak dzielił tę pasję z pisaniem?
Muzyka nadal jest ważnym
elementem jego życia. Myślę, że choć słoń nadepnął mu na ucho, to w jego duszy
cały czas rozbrzmiewa muzyka, zwłaszcza w wykonaniu The Cure i Garbage.
W celach biograficznych, a prosiłbym, aby Pani też się przedstawiła - imię,
nazwisko, Pani zawód itd.
Nazywam się Agnieszka Kyrcz, z
zawodu jestem technologiem żywności i chemii organicznej, pracuję jako
sekretarz jednej z krakowskich szkół podstawowych, moją pasją jest literatura,
interesuję się kulturą Dalekiego Wschodu i muzyką rockową. Tym, co w znacznej
mierze mnie określa, jest – być może nadmierne – wyczulenie na społeczną
niesprawiedliwość.
Takie spojrzenie na proces twórczy z "drugiej strony" jest bardzo cenne. Kiedy obcuje się ze sztuką mało kto zastanawia się nad tym, że pisarze, muzycy czy malarze mają swoje rodziny, które wspierają ich w tym co robią, czasem nawet przez lata utrzymują... To wcale nie jest lekki kawałek chleba.
OdpowiedzUsuńI znów mam refleksję :>
OdpowiedzUsuńGeneralnie po tej części tekstu niesamowicie widać, że Aga bardzo Cię rozumie w wielu sferach, zwłaszcza pisarskiej.
Gdybym był prowadzącym wywiad, zapytałbym się:
Czy zawsze tak było, czy jest to wynikiem lat spędzonych razem? ^^
Tak, czy siak - brawo :)
PS
Zaglądnij na Facebook na "Krakowski horror" :]
Hm, co prawda człowiek ma tendencję do idealizowania przeszłości, ale w naszym przypadku chyba od początku nieźle się rozumieliśmy. A z czasem było z tym coraz lepiej :)
OdpowiedzUsuńDzięki za fajne komentarze!
Za chwilę zerknę...