Miło mi zadonieść, że w sobotę będę gościem konwentu Zamczysko. Wszystkich, którzy mogą (i chcą) zapraszam do Wrocławia. Szczegółowy plan imprezy i inne przydatne informacje znajdziecie TU.
Na łamach Zbrodni w Bibliotece pojawił się mój kolejny felieton z cyklu Horrorem w oko, tym razem pod nieco przewrotnym tytułem "Nie ma się z czego śmiać".
Pozostając w klimatach ludycznych mocno zapraszam do obejrzenia kontynuacji Smakoszy, tj. Smakosze 2 - Spirytus Moments. Filmik, choć niedługi, produkowany był w tempie największych holyłudzkich superprodukcji, bo przez dwa lata... Smacznego!
felietonik zacny, ale czuję delikatne wypieki na policzkach czytając o sobie ;-P. No a poważnie, nie jestem twórcą, ale wypowiem się jako nietwórca, że chyba każdy taki okres przechodzi. I o to chodzi aby przejść. I zapomnieć lub nie, ale w każdym razie nie pozostać na etapie o którym piszesz. Czasami lepiej skończyć z pisaniem usilnym, jeśli jest tylko męczeniem materiału. Generalnie, wszystkim polecam czytanie dobrych książek i w trakcie lektury wbijanie sobie do głowy, że jeśli nie potrafimy nawiązać walki z czytanym opkiem/powieścią, to lepiej zmienić hobby. Lub pisać do szuflady, bo przecież nie jest powiedziane, że nie można pisać dla własnej frajdy, prawda?
OdpowiedzUsuńDokładnie! Jeśli ta pisanina nie krzywdzi nikogo, poza oczami delikwenta i stanem jego konta (w końcu te rachunki za prąd trzeba jednak płacić), to pisać warto... a czasem - jak słusznie zauważyłeś - nie zawadzi też czegoś sensownego przeczytać... Na przykład napisać jedna stronę i przeczytać jedną książkę. Byle nie odwrócić proporcji ;P
OdpowiedzUsuńi byle książka była odpowiednia, a nie to co przez przypadek kontenerem przez Atlantyk przepłynęło ;-)
UsuńNie żebym chciał marudzić, ale czasami mam wrażenie, że jak tak dalej pójdzie, to wybór będzie żaden... Albo taki: nie czytać, bo nie ma co, ewentualnie odświeżyć sobie coś co już się czytało...
Usuń