środa, 4 maja 2011

Konkurs z "Efemerydą" w tle

Kiedy pisaliśmy z Robertem „Efemerydę”, wiązało się to z mnóstwem dziwnych, by nie powiedzieć, że strasznych sytuacji… Ostatnio dostałem maila, w którym jedna z czytelniczek opisała swoje nieco zwichrowane doświadczenia z „Efemerydą” właśnie. Oto relacja Agnieszki S.: 

Z czytaniem „Efemerydy” zdarzył mi się ciekawy zlepek zdarzeń. Najpierw, szukając na youtube klipu, który chciałam porównać z takim wrzucanym przeze mnie na stronę, zamiast klipu wywaliło mi link Anny Jantar „Nic nie może wiecznie trwać”, na co dostałam kompulsywnej potrzeby poszukania wszystkiego o polskich katastrofach lotniczych i maniacko zaczęłam grzebać w sieci, czytać nazwiska ofiar i oglądać zdjęcia (koszmar). Nadmienię, że NIGDY nie wsiadłam i nie wsiądę do samolotu, chyba żeby od tego zależało ludzkie życie :-) Mam fobię na maksa! Wieczorem poszłam do znajomej, a ona daje „Efemeryde”, że już mogę pożyczyć do czytania, bo skończyła lekturzenie. Miałam w kolejce jeszcze jedna książkę, którą muszę oddać na dniach, więc ją odłożyłam na potem. Ale dzisiaj rano spakowałam torbę i w autobusie wyjmuję książkę, a to... nie tamta do szybkiego zwrotu, tylko „Efemeryda”! Sama się spakowała chyba zamiast tamtej :-) Może to nie dziwne dla innych, ale dla mnie to jeden z tych przebłysków rzeczywistości, gdy wydaje mi się, że niedokładnie zacerowany "nasz" świat przepuszcza światełko "stamtąd" :-)

Serdecznie zapraszam Was do wzięcia udziału w pewnym konkursie, do którego natchnął mnie właśnie mail od Agnieszki. Na czym ma on polegać? Otóż, pod tym postem, w formie komentarza, wklejajcie historie związane z „Efemerydą”. Mogą dotyczyć tego jak zdobyliście tę powieść, jakie mieliście wrażenia podczaj jej czytania, czy w tym czasie działo się coś ekstraordynaryjnego…
Zabawa potrwa do końca czerwca.
Nagrodą dla autora najciekawszego wpisu będzie zestaw książek: „Koszmar na miarę”, który napisałem z Robertem Cichowlasem, „Prawy. Lewy, złamany” Dawida Kaina i… niespodzianka, która – jak sądzę – ucieszy każdego fana horroru.
Powodzenia!

8 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Efemerydę" udało mi się wygrać w konkursie, z czego byłam niezmiernie zadowolona. Książka przybyła do mnie zaledwie 2 dni później co można uznać za swoisty cud, gdyż przesyłka szła pocztą ;-)
    Zbiegiem okoliczność (jednak czy owe zbiegi okoliczności istnieją?) przed lekturą "Efemerydy" czytałam "Wizerunek zła" Grahama Mastertona, w którym fabuła kręci się wokół rodziny Grayów, która w XIX pozując do obrazu zyskała wieczną młodość, gdyż zamiast nich starzał się obraz.
    Czytam sobie "Efkę" a tu jeden z głównych bohaterów ma na imię Dorian, na cześć postaci z powieści Oscara Wilde'a pt:"Portret Doriana Graya". Później, zabijając czas na jednym z forum internetowych natknęłam się na recenzję filmu "Dorian Gray". Niezwykły przypadek prawda? ;-) Stawiam, że moja podświadomość domagała się abym szerzej zainteresowała się rodziną Grayów. Może mi również uda się zyskać wieczną młodość? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hehe, wieczna młodość brzmi kusząco. Sam czytałem "Wizerunek zła" już po napisaniu "Efemerydy" i też uderzyło mnie jak bardzo "Portret..." pomimo upływu lat potrafi być inspirujący :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ksiazke zdobylam bo pewnych perypetiach..W dniu premiery, napalona na to ze wieczorkiem poczytam kawal dobrej literatury, obskoczylam pare empikow w miescie a tu klops!o premierze wiedzieli ale ksiazki nie mieli:(no i wrocilam do domu niepocieszona.Kiedy tak siedzialam i zastanawialam sie skad wytrzasnac powiesc,do moich drzwi zapukal kolega z Efemeryda w rece:) kupil gdzies w jakiejs malej ksiegarni, a ze wiedzial ze lubie horrory, przyniosl mi ja w prezencie przy okazji wizyty.Troche sie zdziwil widzac moja reakcje (wielka radosc),bo nie wiedzial ze dwaj panowie K. and C. to moi ulubieni autorzy:) moj mail: misia2727@interia.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. A to całkiem dramatyczna historia ;)
    Otóż w tym roku niespodziewanie mój przyjaciel uparł się jak osioł , że zakupi mi książkowy upominek z okazji... Dnia Kobiet! (typowa relacja jak mól książkowy drugiemu molowi ;) Jak się domyślałam, miał to być swoisty rewanż za mini-prezent, który mu sprawiłam z okazji dnia chłopaka. Zaczęło się więc ankietowanie: 'jaka to ma być książka?'. W nagłym przypływie "weny" krzyknęłam: 'niespodzianka'.'No dobrze - odpowiedział z uśmiechem - ale może konkretniej'. Zmusiwszy mnie tym samym do głębszej refleksji, zdałam sobie sprawę, że całkowicie porzuciłam literaturę polską! 'No dobra, więc żadne tam zagraniczne szmery-bajery, tylko wyszperaj mi gdzie jakąś prawdziwą polską książkę z krwi i kości. Tylko żeby mnie zainteresowała!' z uśmiechem pogroziłam mu palcem, nie spodziewając się konsekwencji. No i za tydzień przyszedł do mnie ze ślicznie zapakowaną paczuszką (właśnie z "Efemerydą" w środku). Jednak bardziej niż apetycznie wyglądający prezent poraziła mnie wiadomość, którą przyniósł: ' Za parę dni lecę do Anglii. Na prawie pół roku. To taka mała książka pożegnalno-dniowo-kobieca (tak powiedział!), która rzuciła mi się w oczy po tym jak zabukowałem bilet na samolot. Powinna spełnić Twoje wymagania. To perełka, uwierz mi.' Słuchając tych wszystkich informacji na raz, wydały mi się jednym wielkim bełkotem, więc zdołałam jedynie wydukać: 'Na pół roku? Samolot? Anglia?'. No ale nie mogłam go zatrzymywać... Jak się później okazało książkę zaczęłam czytać akurat wtedy, gdy samolot H. zbierał się do odlotu. Może to i dobrze, że sięgnęłam po nią dopiero wtedy, bo inaczej chyba nie pozwoliłabym mu lecieć. Szkoda tylko, że nie mogłam mu osobiście podziękować. A sama książka? Idealna dla mnie! No i pozwoliła mi odzyskać wiarę w polskie horrory. Teraz pozostaje mi w oczekiwaniu na jego powrót wynaleźć równie świetną książkową pozycję rewanżowo-powitalną. W końcu to tylko 3 miesiące... ;)

    m.
    mostly.marta@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Zacznę od ostatniego zbiegu okoliczności, jakim z pewnością jest fakt, że już 3 razy próbowałam dodać komentarz, ale to nic ;) Historia dostania się w moje pazerne łapki "Efemerydy" jest dość niecodzienna, to fakt,ale o czym świadczą wypowiedzi poprzedników - to właściwie standard. Otóż w tym roku, po raz pierwszy,
    mój przyjaciel uparł się, że zakupi mi książkowy prezent z okazji... Dnia Kobiet! Nieźle się zdziwiłam, bo zazwyczaj takich tradycji nie kultywuje, jednak domyślałam się, że miał to być mały rewanżyk za upominek, który wręczyłam mu na Dzień Chłopaka. Gdy minęło pierwsze (przyjemne) zaskoczenie, zaczęło się ankietowanie: jaką mianowicie chcę książkę.
    Pod wpływem "weny" rzuciłam dość beztrosko: "Niespodziankę. Tylko nie żadne zagraniczne szmery-bajery, tylko prawdziwą polską lekturę z krwi i kości, bo stęskniłam się za rodzimą twórczością". No i tak, jakiś tydzień później
    Hubert stoi przede mną ze ślicznie zapakowana paczuszką w dłoniach. Z uśmiechem powiedział:
    "Za parę dni lecę do Anglii na prawie pół roku. To ma być taki mały prezent pożegnalno-dniowo-kobiecy (tak powiedział),który wypatrzyłem w ostatniej chwili (jak to zwykle on) natchniony wspaniałym procesem zabukowywania biletu. a pewno spełni Twoje wymagania, to jest właśnie ta książka z "krwi i kości." Słysząc wszystkie te informacje naraz, wydały mi się jednym wielkim bełkotem, i zdołałam wydukać jedynie:
    "Czyli że lecisz do Anglii, tak?". No i poleciał... Jak się później okazało, do książki siadłam mniej więcej wtedy, gdy jego samolot wylatywał. Może to i dobrze, że dopiero wtedy, bo inaczej bym go chyba nie puściła! Sama książka tak mnie urzekła, że aż nie wiedziałam jak mu podziękować ( w końcu to ona przywróciła mi wiarę w polskie horrory), i stała się ukochanym przedmiotem, który przypomina mi o moim przyjacielu, ilekroć spocznie na nim moje oko. No i teraz siedzę i myślę, jaki by mu tu wymyślić rewanżowo-książkowo-powitalny prezent. Przecież to już tylko niecałe 3 miesiące... :)
    m.
    kontakt: mostly.marta@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, że z komentarzami są takie problemy - nie wiem czemu, mam nadzieję, że nie ma to nic wspólnego z przewidzianym na dziś kolejnym końcem świata ;)
    Tak czy inaczej - bardzo mnie cieszą Wasze wpisy, postaram się je odpowiednio wynagrodzić :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Moja historia nie jest zbyt straszna czy dziwna. Po prostu, akurat kiedy czytając "Efemerydę" dotarłem do części "Odlot", przyszła koleżanka i przyniosła mi lody, które nazywały sie... odlot czekoladowy. Podobno miałem dziwną minę :)
    Mark

    OdpowiedzUsuń